- W przepisach łowieckich nie ma zapisu, który zabraniałby takiego przewozu zwierząt. Co więcej, przykrycie ich plandeką mogłoby doprowadzić do zepsucia mięsa - powiedział Bartłomiej Popczyk, przedstawiciel Polskiego Związku Łowieckiego. - Poza tym zdarzenie miało miejsce już po zakończeniu sezonu łowieckiego, dlatego wątpię, by ta osoba była myśliwym. Prawdopodobnie był to pracownik punktu skupu dziczyzny, który przewoził zwierzęta do innego punktu. W takim wypadku ewentualne dalsze ustalenia należy czynić pod kątem naruszenia przepisów o bezpieczeństwie żywności - dodał.
Z kolei piotrkowska policja wszczęła postępowanie w sprawie o wykroczenie. - Mogło dojść do złamania art. 61 pkt. 3 ustawy Prawo o Ruchu Drogowym, który mówi, że ładunek umieszczony na pojeździe nie może mieć odrażającego wyglądu - poinformowała asp. Ilona Sidorko, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Piotrkowie.
Sytuacją oburzona jest Grażyna Fałek, prezes piotrkowskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. - Jestem przeciwniczką zabijania zwierząt, ale skoro już prawo dopuszcza taką możliwość to przynajmniej okazujmy im szacunek. Nie powinno się wystawiać tego na widok publiczny. Jest to drastyczny przypadek nawet dla mnie, a co poczuje osoba, która na co dzień nie ma styczności ze śmiercią zwierząt? To niehumanitarne i nieedukacyjne - podkreśliła.
Post opublikowany na grupie "Piotrków Trybunalski - mieszkańcy" wywołał duże poruszenie. Zdjęcie kilka dni temu zamieścił pan Stanisław, opatrując je podpisem: "Dzisiaj, godz, 15.55, Pl. Litewski i Wierzejska. Przyczepka załadowana martwymi sarnami. Wrażenie, chyba sami się domyślacie". Większość komentarzy pod postem krytykowała "bezkarnych myśliwych", których uprawnienia wciąż się rozszerzają na mocy ustaw.
- Z przyczepki zwisały nogi i łby tych saren. Byłem zszokowany, zwłaszcza że było widno i na ten widok byli narażeni wszyscy, także dzieci. Taki sposób przewożenia martwych zwierząt moim zdaniem jest niedopuszczalny - powiedział pan Stanisław.